niedziela, 16 września 2012

Imagine number 22.







-Ej! Tom! Zostawcie go! – krzyczaÅ‚am, podbiegajÄ…c do grupki wyroÅ›niÄ™tych chÅ‚opaków, otaczajÄ…cych leżącÄ… postać. – PowiedziaÅ‚am coÅ›! – warknęłam na jednego z nich, szarpiÄ…c za rÄ™kaw, a nastÄ™pnie stanęłam przed nim, by tworzyć przeszkodÄ™, przez którÄ… nie mógÅ‚ zadać kolejnego ciosu.
-[T.I.]! Witaj, kochanie! – przywitaÅ‚ mnie, nachylajÄ…c siÄ™ w celu muÅ›niÄ™cia moich ust.
-No chyba nie. – wycedziÅ‚am przez zÄ™by po odwróceniu gÅ‚owy. Odepchnęłam go, a ten, by nie stracić równowagi, cofnÄ…Å‚ siÄ™ o kilka kroków.
-Co robisz do cholery? – zapytaÅ‚ zdenerwowany, podczas gdy ja podaÅ‚am rÄ™kÄ™ leżącemu nastolatkowi, pytajÄ…c, czy wszystko w porzÄ…dku. Liam przytaknÄ…Å‚, a ja zaczęłam toczyć bitwÄ™ na sÅ‚owa ze swoim `chÅ‚opakiem`.
-MówiÅ‚am Ci cos na ten temat. –przypominaÅ‚am, podpierajÄ…c siÄ™ o boki.
-Nie mów, że bÄ™dziesz go bronić. – zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ ironicznie, wskazujÄ…c na swoja ofiarÄ™.
-A co, jeÅ›li tak? – stwierdziÅ‚am, zerkajÄ…c na pozostaÅ‚Ä… trójkÄ™ jego kumpli, którzy tylko obserwowali z daleka caÅ‚e zajÅ›cie.
-Mam zasady : haracz albo wpie#dol. – tÅ‚umaczyÅ‚, zbliżajÄ…c siÄ™ do ocalonego. PoÅ‚ożyÅ‚am palce na jego torsie, by go zatrzymać.
-Mam zasady : z dupkami siÄ™ nie zadajÄ™. – naÅ›ladowaÅ‚am jego ton, specyficznie unoszÄ…c brwi.
-Jak mnie nazwaÅ‚aÅ›? – tym razem zmniejszaÅ‚ odlegÅ‚ość miÄ™dzy nami, przeszywajÄ…c groźnym spojrzeniem.
-A zasÅ‚ugujesz na chwalebne tytuÅ‚y? – powiedziaÅ‚am gÅ‚osem peÅ‚nym pogardy i nienawiÅ›ci.
-Czy ja zasÅ‚ugujÄ™ na chwalebne tytuÅ‚y..? – odwróciÅ‚ siÄ™, przeszedÅ‚ niespeÅ‚na metr i wróciÅ‚ z podniesionymi rÄ™koma. WyÅ›miaÅ‚ mnie. – Na pewno na szacunek. – rzekÅ‚, grożąc wskazujÄ…cym palcem. – jeżeli nie bÄ™dziesz mi go okazywać…
-To co? – przerwaÅ‚am mu, podnoszÄ…c prawy kÄ…cik ust do góry.
-To z nami koniec. – wydaÅ‚ wyrok, patrzÄ…c na mnie z satysfakcjÄ… i z nadziejÄ…, że mnie to poruszy.
-ZaÅ‚atwione. CoÅ› jeszcze? – rzuciÅ‚am, opuszczajÄ…c jego dÅ‚oÅ„ na dół. PodszedÅ‚ do mnie jeszcze krok.
-Å»e co!? – oburzyÅ‚ siÄ™. – Å»adna dziewczyna nie ma prawa…
-Åšwiat jest taki niesprawiedliwy. – ucięłam kpiÄ…co, rysujÄ…c cudzysłów w powietrzu. 
-PożaÅ‚ujesz tego. – zagroziÅ‚ pięściami.
-Ej, ej. Ogarnij siÄ™. Tylko mnie tkniesz, a John CiÄ™ zaÅ‚atwi. – ostrzegaÅ‚am go. – A teraz odejdź. – dodaÅ‚am, gdy zrezygnowaÅ‚ z wyÅ‚adowania emocji na mojej osobie.
-Jeszcze bÄ™dziesz prosiÅ‚a, żebym do ciebie wróciÅ‚. – stwierdziÅ‚ `na odchodne`.
-W snach. – docięłam, machajÄ…c na pożegnanie.
-A z tobÄ… siÄ™ jeszcze policzÄ™. – skierowaÅ‚ sÅ‚owa do wybawionego z opresji przeze mnie chÅ‚opaka.
-Pomarzyć zawsze można. – krzyknęłam, gdy oddalaÅ‚ siÄ™ ze swojÄ… bandÄ… o pokerowych twarzach. ByÅ‚am pewna, że od Å›rodka pÄ™kali ze Å›miechu, aczkolwiek Tom byÅ‚ ich dowódcÄ…, wiÄ™c nie raczyli wyÅ›miać go w takim towarzystwie. – Na pewno wszystko dobrze, Li? – zapytaÅ‚am Å‚agodnie, by jeszcze raz siÄ™ upewnić. PodniosÅ‚am z ziemi jego plecak i podaÅ‚am mu.
-T..tak. – wydukaÅ‚, lustrujÄ…c mnie swoimi brÄ…zowymi tÄ™czówkami. Gdy przyglÄ…daÅ‚y mi siÄ™ z zainteresowaniem, byÅ‚y jeszcze Å‚adniejsze, niż wtedy, kiedy dostrzegaÅ‚am w nich strach, co byÅ‚o codziennoÅ›ciÄ…. – Dlaczego to zrobiÅ‚aÅ›? – spytaÅ‚ mnie po chwili, gdy oglÄ…daÅ‚am jego przeciÄ™tÄ… wargÄ™.
-Ale co? – zdziwiÅ‚am siÄ™. – Przepraszam. – dodaÅ‚am, gdy syknÄ…Å‚ z bólu. 
-No dlaczego mi pomogÅ‚aÅ›? – wypytywaÅ‚ nieustannie.
-Mieszkam niedaleko. Chodź, opatrzÄ™ to. – zaproponowaÅ‚am. Bez otrzymania odpowiedzi chwyciÅ‚am go za rÄ™kÄ™ i prowadziÅ‚am ulicami do mojego domu. PróbowaÅ‚ siÄ™ wykrÄ™cić, ale nie sÅ‚uchaÅ‚am.
-Możesz mieć problemy. – nie zakaÅ„czaÅ‚ nużącego tematu.
-Problemu to ja siÄ™ pozbyÅ‚am. Za dÅ‚ugo patrzyÅ‚am na to bezczynnie… - przemawiaÅ‚am skruszona. Na prawdÄ™ tego żaÅ‚owaÅ‚am. Moje postÄ™powanie przez ostatnie tygodnie byÅ‚o naprawdÄ™ karygodne. – Ale obiecujÄ™, że to siÄ™ zmieni i bÄ™dzie lepiej. – zapewniaÅ‚am, lekko wtulajÄ…c siÄ™ w jego ramiÄ™. W ten sposób chciaÅ‚am mu pokazać, że odtÄ…d ma we mnie wsparcie.
-Nie musisz tego robić. – powiedziaÅ‚ obojÄ™tnie, spuszczajÄ…c gÅ‚owÄ™.
-Niby czego? Jak coÅ› to szukam nauczyciela do gry na gitarze. – wyszczerzyÅ‚am siÄ™, ukazujÄ…c rzÄ™dy biaÅ‚ych zÄ™bów.
-SkÄ…d wiesz? – podniósÅ‚ wzrok, uważnie mi siÄ™ przypatrujÄ…c.
-Ja wiem dużo rzeczy. Na przykÅ‚ad, że tutaj mieszkam. – zaÅ›miaÅ‚am siÄ™. Po raz pierwszy ujrzaÅ‚am na jego twarzy uÅ›miech.

***

<włącz to>

- Z tego, co wiem, to szkoÅ‚a jest w drugim kierunku. – rzekÅ‚am, widzÄ…c Payne`a kierujÄ…cego siÄ™ w przeciwnÄ… stronÄ™.
-Teraz Ty mnie bÄ™dziesz przeÅ›ladować? – oburzyÅ‚ siÄ™, podchodzÄ…c do mnie opartej o drzewo.
-Nie bulwersuj siÄ™. Chodź. – wyciÄ…gnęłam rÄ™ce z kieszeni i szarpnęłam go za rÄ™kaw. 
-Już tam wiÄ™cej nie pójdÄ™. – stwierdziÅ‚ ja obrażone dziecko z chÄ™ciÄ… odejÅ›cia. 
-A wÅ‚aÅ›nie, ze pójdziesz. – drażniÅ‚am siÄ™ z nim i pociÄ…gnęłam za plecak zawieszony na jednym ramieniu.
-Nie bÄ™dziesz mnie caÅ‚y czas chronić. Jak to wyglÄ…da. – marudziÅ‚ i machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ….
-O-Bo-że! – warknęłam, wznoszÄ…c dÅ‚onie ku niebu. – Bez kaprysów. Nie dawaj im ten satysfakcji. GadaliÅ›my o tym wczoraj. Mój brat, John też Ci coÅ› tÅ‚umaczyÅ‚. – mówiÅ‚am, trzymajÄ…c go za podbródek, by patrzyÅ‚ w moje oczy, bÄ™dÄ…ce aktualnie oazÄ… spokoju. W koÅ„cu daÅ‚ za wygranÄ… i udaÅ‚o mi siÄ™ go namówić.

~*~

Przekroczyłem bramę szkoły. Byli prawie wszyscy. Niepewnie stawiałem kroki kierując się do drzwi budynku. Pierwszy, drugi.. starałem się dać radę iść. Nie zawrócić. Nie poddać się. Obiecałem jej. Ustaliliśmy coś. Trzeci.. czwarty.. To dopiero drugi metr, a ja już chcę wracać. Piąty krok. Dotąd obserwacja otoczenia `spod byka` nie przyniosła czegoś nadzwyczajnego. Kilku, a nawet kilkunastoosobowe grupy stały w różnych częściach placu i debatowały na wybrane tematy. W końcu zobaczyłem, że ta banda mnie dostrzegła i korzystając z tego, że wokół nie ma nikogo, kto by mnie wybawił, chciała się znów nade mną pastwić. Nogi zadrżały. Serce zaczęło szybciej pompować krew. Szósty, siódmy, ósmy.. Byli niebezpiecznie blisko. Słyszałem już ich złośliwe szepty. Niespodziewanie zatrzymali się i udawali naturalność: rozmowy, gaworzenie, słynny krąg. Ktoś splótł moje palce ze swoimi i serdecznie mnie przytulił. [T.I.] realizowała swój plan. Spojrzałem na nią. Uśmiechnęła się przyjacielsko. Była piękna. Długie, ciemne włosy opadały na ramiona. Nawet w zwykłej bokserce i szortach wyglądała jak nie z tej ziemi.. Zatrzymaliśmy się na samym środku boiska. Subtelnie odgarnąłem grzywkę, opadającą na jej zielone, w odcieniu przybliżonym do seledynu, oczy. Ponownie obdarowała mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów, jakie w życiu widziałem. Ta dla niej zwyczajna czynność napawała mnie pozytywną energią. Przy niej mogłem wszystko. Emocje osiągnęły najwyższy stopień, gdy złożyła pocałunek na moim policzku. Wydawało mi się, że rozpływałem się od środka. Zerknęła niewinnie, czy wiele osób to widziało. Objąłem ją ramieniem, a ona wtuliła się we mnie. Nie musiałem nic udawać.

~***~

Ułożyłam w szafce książki, by kolejnego dnia szkoły nie przeszukiwać całej powierzchni po jedną rzecz. Gdy ogarnęłam bałagan i włożyłam do małej torby podręczniki, z których byłam zmuszona wpajać wiedzę na poniedziałkowe lekcje, zatrzasnęłam drzwiczki. Podskoczyłam na widok, jaki za nimi się znajdował.
-Jezu! Li! Ale mnie przestraszyÅ‚eÅ›! – mówiÅ‚am z pretensjami do chÅ‚opaka, uspokajajÄ…c oddech. – To co robimy po korkach? Jest piÄ…tek.. Dobra, zdajÄ™ siÄ™ na Ciebie. – oparÅ‚am siÄ™ o szafki w oczekiwaniu na odpowiedź.
-[T.I.].. – zaczÄ…Å‚ niepewnie. – To dalej nie ma sensu. – kontynuowaÅ‚ zmieszany.
-Ale co? – dopytywaÅ‚am siÄ™ zdziwiona.
-Nie ma sensu to ciÄ…gÅ‚e udawanie. Już sami zatracamy siÄ™ w tych kÅ‚amstwach. Czas to zakoÅ„czyć. – prowadziÅ‚ monolog doprowadzajÄ…cy mnie do Å‚ez.
-Ale..! – podejmowaÅ‚am próby nawiÄ…zania dialogu. BrakowaÅ‚o mi słów i powietrza, by je zaczerpnąć do pÅ‚uc. KierowaÅ‚ siÄ™ do wyjÅ›cia. –Liam! – krzyczaÅ‚am. Nie odwróciÅ‚ siÄ™. – Ale.. ale ja nie udawaÅ‚am. – Å›ciszyÅ‚am gÅ‚os i wlepiÅ‚am wzrok w podÅ‚ogÄ™, kiedy znikÅ‚ z pola widzenia.
-I co? TÄ™sknisz za mnÄ… maÅ‚a? – zaczepiÅ‚ mnie zadowolony Tom, przeczesujÄ…c blond czuprynÄ™.
-Odwal siÄ™! – warknęłam, popychajÄ…c go, aby usunąć do z drogi. WybiegÅ‚am na ulicÄ™. RozglÄ…daÅ‚am siÄ™ za jego sylwetkÄ…, ale nie dostrzegÅ‚am jej. Jeszcze chwilÄ™ staÅ‚am, ukÅ‚adajÄ…c przebieg wydarzeÅ„ w mojej gÅ‚owie. MijajÄ…cy mnie rówieÅ›nicy dziwnie siÄ™ patrzyli. Zapewne widzieli caÅ‚Ä… sytuacjÄ™. Teraz to byÅ‚o bez znaczenia.

~*~

Wszedłem jak oparzony do domu, trzaskając drzwiami. Nie okazując reakcji na przywitanie mamy poszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko.
-Na którÄ… przygotować deser? BÄ™dziecie jedli przed, w trakcie czy po korepetycjach z gitary? – zadawaÅ‚a niezliczone pytania rodzicielka, która bez pozwolenia wpadÅ‚a do sypialni.
-Nie ma żadnych korków i nie bÄ™dzie. Wyjdź. – rozkazaÅ‚em jej. PróbowaÅ‚a ze mnÄ… porozmawiać, ale wciąż kazaÅ‚em jej opuÅ›cić pomieszczenie w koÅ„cu udaÅ‚o mi siÄ™ jÄ… przekonać. ZostawiÅ‚a mnie w spokoju. Nie mogÅ‚em inaczej postÄ…pić ani z niÄ…, ani z [T.I.]. nie chciaÅ‚em być dla niej tylko przyjacielem. ChciaÅ‚em być kimÅ› wiÄ™cej. Tak na serio.

*

-Has it ever cross you mind
When were hangin, spending time girl,
Are we just friends
Is there more, is there more
See it's a chance we've gotta take
Cause I believe that we can make this into
Something that will last, last forever, forever

Do you ever think

When you're all alone
All that we can be
Where this thing can go
Am I crazy or falling in love
Is it really just another crush
Do you catch a breath
When I look at you
Are you holding back
Like the way I do
Cause I'm trying, trying to walk away
But I know this crush aint going away, going away

Why do I keep running from the truth

All I ever think about is you
You got me hypnotized, so mesmerized
And I just got to know. -
śpiewałem przy akompaniamencie gitary..

-To prawda? – usÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚os, który nadzwyczaj kochaÅ‚em sÅ‚uchać. OdwróciÅ‚em siÄ™. StaÅ‚a w drzwiach z oczami czerwonymi od pÅ‚aczu. – SÅ‚owa piosenki? – dopytywaÅ‚a zbliżajÄ…c siÄ™ w mojÄ… stronÄ™.
-Dlaczego przyszÅ‚aÅ›? Dobrze wiesz, że nie jestem godzien uronienia choćby jednej Twojej Å‚zy. – mówiÅ‚em, patrzÄ…c na niÄ… jak przez mgÅ‚Ä™. SÅ‚one krople zalegajÄ…ce pod powiekami utrudniaÅ‚y mi widoczność.
-MuszÄ™ Ci coÅ› powiedzieć. WysÅ‚uchaj mnie. Od poczÄ…tku. Do koÅ„ca. – zaczęła. ZgodziÅ‚em siÄ™ i posunÄ…Å‚em kawaÅ‚ek na łóżku, by spoczęła obok. – Najpierw czuÅ‚am siÄ™ winna. Mój byÅ‚y chÅ‚opak zadaÅ‚ Ci tyle bólu. I psychicznego.. i fizycznego. A ja, jak taka idiotka na to patrzyÅ‚am. W koÅ„cu po rozmowie z bratem i po tym, jak przyrzekaÅ‚, że mnie wesprze i w razie czego bÄ™dzie nas broniÅ‚.. przeÅ‚amaÅ‚am siÄ™. Tom i jego kumple mu podlegajÄ…, wiÄ™c moja decyzja nie zaszkodziÅ‚aby.. może to i prawda, ze chciaÅ‚am uspokoić swoje sumienie.. ale.. ale już wtedy w pewnym sensie mnie zaintrygowaÅ‚eÅ›. ZaciekawiÅ‚eÅ› mnie. ChciaÅ‚am dowiedzieć siÄ™, jakim jesteÅ› chÅ‚opakiem. Kim jesteÅ›. Jakie sÄ… Twoje plany i marzenia. Co lubisz robić.. skoÅ„czyÅ‚am z Tomem. I postanowiÅ‚am zbliżyć siÄ™ do Ciebie. Nie zawiodÅ‚eÅ› moich oczekiwaÅ„. PokazaÅ‚eÅ› mi czym jest miÅ‚ość, szacunek. Czym jest szczęście. I mimo tego, że to udawaÅ‚eÅ›, udaÅ‚o mi siÄ™ to poczuć. ChciaÅ‚abym Ci bardzo za to podziÄ™kować. MyÅ›l, co chcesz, ale.. to wszystko, co mówiÅ‚am Ci w szkole przy tych wszystkich ludziach.. to przytulanie i nieÅ›miaÅ‚e pocaÅ‚unki.. to wszystko byÅ‚o takie szczere.. takie prawdziwe. Nie wymuszane.. i nie udawane. Niby to gÅ‚upie..
-Ale nie pozbawione sensu. – przerwaÅ‚em jej. SpojrzeliÅ›my sobie gÅ‚Ä™boko w oczy. PoÅ‚ożyÅ‚em delikatnie dÅ‚oÅ„ na jej policzku w celu otarcia Å‚ez. PrzytrzymaÅ‚a jÄ…. –Kocham CiÄ™. Tak na serio. I myÅ›lÄ™, że uda nam siÄ™. Na pewno. – uÅ›miechnęła siÄ™ przez wzruszenie. Powoli zbliżyÅ‚em siÄ™ do niej. MusnÄ…Å‚em jej usta. poczuÅ‚em ich niepowtarzalny smak. DelektowaÅ‚em siÄ™ każdÄ… sekundÄ… jej bliskoÅ›ci. I jestem tego pewien, że bÄ™dzie ich wiÄ™cej. Nigdy wiÄ™cej udawania.Nigdy wiÄ™cej Å‚ez.

___
a więc w taki sposób będzie tytułowanie ;)
z kim chcielibyście następny imagine? ;) xx
pozdrawiam cieplutko <3.

8 komentarzy:

  1. booski *-* baardzo mi siÄ™ podoba :)
    a co do tytułowania to fajnie to wygląda.
    a kolejny imagin...? ja chcÄ™ Harrego <3.

    Magda :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Imagin jest genialny całkowicie się w nim zatraciłam:) Cudeńko:)

    OdpowiedzUsuń
  3. JesteÅ› niesamowita !
    Imagin jest genialny !
    Czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  4. aww , jakie to śliczne ^^
    przeczytałam ten imagin w prawdzie na imagin1d.blogspot.com , bo dopiero pod nim zobaczyłam , że to Twoje dzieło . i nie dziwię się , bo jak zwykle jest świetne . skąd Ty bierzesz takie pomysły ? <3
    co do tytułowania , podoba mi się . tak inaczej . fajnie ^^
    a następny imagin nieważne z kim będzie , bo i tak będzie super . chociaż ja uwielbiam te z Niallerkiem.. tak tylko mówie XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Super;* Dodasz 3 część "That one thing" ?
    Zapraszam :
    http://my-imagines-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej ;) więc kolejny imagine to III część `TOT` ;)
      Mam nadzieję, że dam radę go napisać jeszcze dziś xx

      Usuń
  6. Ale świetny imagin <3
    NApiszesz z Louim? Bardzo proszee :D

    OdpowiedzUsuń

Proszę o zostawienie komentarza. Brak weryfikacji obrazkowej. Komentować może każdy (obejmuje to anonimowych użytkowników). Dziękuję :) x