<włącz to>
„Drogi pamiętniku,
Czy aż tak wiele czasu musiało upłynąć, bym zrozumiała, iż trzeba cieszyć się każdą chwilą? Czy aż tak wiele musiało się zdarzyć, bym nauczyła się cieszyć każdym kolejnym dniem i wschodem słońca? Czy musiałam przeżyć z przymusu siedemnaście lat, by teraz nazwać to najlepszym czasem mojego życia? To życie, do którego żywiłam pogardę, mimo mojego podejścia i buntu wobec świata będę wspominać jako najpiękniejsze lata. Świadomość, iż niegdyś moim największym zmartwieniem było to, czy zdążę na ukochaną wieczorynkę; moim największym bogactwem był kuferek, w którego skład wchodziły urokliwe kamienie, własnoręcznie wykonane mapy skarbów, kapselki ulubionych napoi..; najgorszym przeżyciem ciągnięcie za uplecione przez mamę warkocze.. przyprawia mnie o uśmiech do własnych myśli. Zawsze będę pamiętać moją szkołę, którą przez te kilka lat pokochałam poprzez nienawiść i tych ludzi, za którymi nie przepadałam, a jednak obdarzyłam niemalejącą sympatią. Pierwszy dzień szkoły, pierwsza zła ocena, pierwsza miłość, pierwszy jej zawód, pierwsze przekleństwo, pierwsza impreza, pierwsze pożegnanie na wieki.. te wszystkie błahe sprawy są najpiękniejszą pamiątką, która ma swój kącik w sercu. Pozostaną wspomnienia. Ale na jak długo..? w końcu wyblakną jak czarna bluzka wyprana w niekorzystnej temperaturze. Potem znikną, a ja będę musiała żyć dalej. Jakby nie mając przeszłości.
Teraz bez oparcia rodziny, bez najbliższej przyjaciółki, bez kropli entuzjazmu rozpoczynam nowe życie w nieznanym miejscu tym powietrznym lotem. Tęsknota będzie niszczyć mnie od środka.. Tym razem będę zatrzymywać czas i łapać ulotne chwile jak motyle w siatki.
Bo ważne są też te chwile, których jeszcze nie znamy, prawda?”
Przyglądałam się tekstowi ułożonemu dzięki podpowiedzi serca. Analizowałam każdy wers, czy aby nie wkradł się jakiś błąd ortograficzny czy językowy.
-Wzruszyłem się. Dobre. To opowiadanie jakieś? – dobiegł do mnie tuż przy moim uchu męski głos. Aż podskoczyłam ze strachu i odruchowo zamknęłam laptopa.
-Nikt Cię nie uczył, że czyjejś korespondencji się nie czyta? – zwróciłam się oburzona do podglądacza.
-Z formy wynika, że to urywek pamiętnika. – powiedział ironicznie, zaciskając na ułamki sekund malinowe usta.
-To nie zmienia postaci rzeczy. – dyskutowałam zdenerwowana, przyglądając się jego czarodziejskim zielonym oczom. Posiadały magię, która sprawiała, iż moja złość minimalizowała się. Aczkolwiek należało mu się wyjawienie pretensji.
-Fakt.. Mama mówiła, że to nieładnie. – stwierdził, udając zamyślonego, po czym wzruszył ramionami. Wybuchnęliśmy śmiechem. – Harry. Miło mi. – przedstawił się kulturalnie, wyciągając ku mnie dłoń.
-[T.I.]. Mnie również. – odwzajemniłam gest, szczerze się uśmiechając. Znów zatopiłam się w jego tęczówkach, zapominając o otaczającym świecie.
-Wolne obok Ciebie? – zapytał, wskazując na miejsce po mojej prawej stronie.
-Jasne. – odpowiedziałam z entuzjazmem.
-Pierwszy raz lecisz do Londynu? – zaczął rozmowę, gdy już siedział obok.
-Tak. – potwierdziłam trafność jego rozważań.
-To, co tam pisałaś..? – rozpoczął, wskazując na urządzenie, które spoczywało na moich kolanach.
-Owszem, to moje osobiste zapiski. – przytaknęłam, posyłając udawany uśmiech.
-Czy coś się stało? – dopytywał się niczym detektyw mający rozwikłać jedną z nierozwiązywalnych zagadek. Również w taki sposób na mnie patrzył.
-Długa historia. Zanudzi Cię. – stwierdziłam, odwracając głowę, by spojrzeć przez okrągłe okno na powietrzne przestworza.
-Jeżeli są dobre chęci, jest i czas. – zachęcał, poprawiając swoje urocze loki. Uniosłam kąciki ust ku górze na widok owej czynności, wypełniającej mnie od środka uczuciem błogości. Uległam jego namowom i streściłam swoje życie jak lekturę. Właściwie jakby recenzję scenariuszu niegodnego fatygi specjalistów. Wysłuchał mnie z zainteresowaniem i na znak wsparcia splótł nasze dłonie. W ciągu kilkunastu minut poznałam tajniki jego osobowości od strony miłego i troskliwego człowieka. Bez dwóch zdań wyróżniał się z grupy nastolatków, będących w moim otoczeniu. Mogłabym długo wymyślać synonimy słów: życzliwy, serdeczny czy wyjątkowy. Z racji długości czasu trwania naszej znajomości i tak nikt nie uwierzyłby w prawdziwość moich odczuć. Mogę jedynie Was o tym zapewniać, a interpretację stworzycie sami. Podkreślam, iż ta dotycząca dwulicowości jest nadzwyczaj niepoprawna.
Nadeszła pora na jego opowieści, udokumentowane filmikami, zdjęciami lub wiadomościami testowymi. Dopiero w tamtym momencie rozpoznałam w nim światową gwiazdę i poprosiłam o pamiątkowe zdjęcie, które nie było jednym z serii `takie tam wygłupy na pokładzie samolotu`. Podróż umiloną jego obecnością i żartami uprzykrzyła kluczowa scena zza szyby. W setną część sekundy zamiast wesołych iskierek, tańczących w moich oczach można było dostrzec te zwiastujące panikę i napad histerii. Szturchnęłam go i pokazałam widok mrożący krew w żyłach: palące się skrzydło maszyny. Uspokajana walczyłam, by nie zaalarmować pozostałych pasażerów, którzy tego nie zauważyli. W mig poinformowaliśmy o tym stewardessę, która pobiegła do kabiny pilotów. Już po kilku minutach usłyszeliśmy śmiertelny wyrok. Totalny chaos panujący na pokładzie był nie do opisania. Wbrew moim wyobrażeniom nie byłam jak pozostali, lecz jak zestarzała staruszka, poddająca się woli niebios, wtuliłam się w Harry`ego nucąc kilka starych piosenek. Apokalipsa opanowująca lot 156 zbliżała się nieubłaganie. Z pozytywnym nastawieniem na wieczną podróż, rozpoczynaliśmy kolejny rozdział w naszym życiu, nazwany `początkiem końca`.
<włącz to >
Niezliczone sztuki zużytych chusteczek higienicznych zalegały na ciepłym, miękkim dywanie jak i poza jego granicami. Gruby, mokry od hektolitrów łez koc okrywał drżące, mimo braku chłodnego powietrza ciało, odziane w stare dresy. skulona, kobieca sylwetka zajmowała jedynie dwie trzecie komfortowej kanapy. Przewagę ciemności w pomieszczeniu unicestwiło na moment ostre, samochodowe światło. Panującą wokół ciszę, wypełniającą co jakiś czas podciągnięcie nosem, przerwał odgłos klucza przekręcanego we frontowych drzwiach. Jasność przepełniła ponury pokój, ukazując charakter zaniedbanego i zabałaganionego.
-Tu jesteś, [T.I.]. – dobiegł do moich uszu donośny, męski głos, wyrywający mnie z transu. Wzdrygnęłam i przeszłam do pozycji siedzącej.
-Louis? Co Ty tutaj robisz? – oczekiwałam odpowiedzi na nurtujące pytanie, przelatujące przez moją głowę na widok przyjaciela.
-Mówiłaś, że jesteś chora, więc przyjechałem się Tobą zająć. – stwierdził, szczerząc się w oczekiwaniu na oklaski czy słowa wdzięczności.
-Że co? – zdziwiłam się po przeanalizowaniu jego słów. – A tak. – potwierdziłam jego wypowiedź, teatralnie upiększając wymuszonym kaszlnięciem.
-Z racji tego, że nie określiłaś, na co jesteś chora, mam coś na kaszel, gorączkę, przeciwzapalne.. – wymieniał, wyjmując po kolei kartoniki zawierające syropy czy pastylki z reklamówki, którą położył na ławie. Uważnie przyglądałam się każdemu jego ruchowi dochodząc do wniosku, że łyknął moją historyjkę. Zastanawiałam się jednak, jak wykręcić się z jego nadopiekuńczej terapii, by któreś z lekarstw zastosowanych bez potrzeby nie zagroziło mojemu zdrowiu. Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem. Przytaknęłam, wymuszając delikatny uśmiech. – A teraz tak na serio. – zaczął, przerywając czynność. Obrócił się o kilka stopni w moją stronę, podparł się o bok i kontynuował. – Dobrze wiem, że jesteś zdrowa. Jeżeli myślałaś, że połknę ten wkręt, to wiedz, że byłaś w dużym błędzie. A teraz gadaj, co jest, bo Ci nie odpuszczę. – zagroził, mierząc wrogo. Czułam się jak w jakimś kryminale na przesłuchaniu, które miało zakończyć się bolesnymi torturami. Wykazałam zdezorientowanie i zdziwienie, że mnie przejrzał. Miałam problem, gdyż już nie miałam szans go okłamać. – Dobra. Już wiem. On? – rzekł sam do siebie, gdy nie usłyszał mojej odpowiedzi. – A więc terapię `smajl` czas rozpocząć. – zatarł ręce na znak wypełniającej go ekscytacji. Wybuchnęłam śmiechem, gdy z owej foliowej torby zaczął wyjmować lody czekoladowe.
-Tym zamierzasz leczyć chorą osobę? – zakpiłam z niego sarkastycznie.
-Faktycznie. To nie wszystko. – dodał po tym, jak go oświeciło. W jego dłoni znalazła się płyta DVD Sagi Zmierzch: „Zaćmienie”. Podniosłam jeden z kącików ust do góry.
-Teraz wszystko? – założyłam ręce na piersi, obdarzając go ironicznym wyrazem twarzy. W ten chwili jednym ruchem rozsunął płytę, ukazującą całą kolekcję sagi. – To rozumiem. Lecę po łyżeczki. – rzuciłam, przeskakując kanapę i dążąc po kuchni po wymienione przedmioty.
-Nie ma za co! – wydarł się za mną. Błyskawicznie wróciłam i rzuciłam się na zaskoczonego Tomlinsona, podłączającego kino domowe.
-Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! – wykrzykiwałam mu do ucha, przerywając okazywanie wdzięczności na symboliczne składanie pocałunków na policzkach. Całkowicie zapomniałam o fatalnym stanie psychicznym, które odeszło w niepamięć.
-No aż takiej wdzięczności się nie spodziewałem. – udawał zszokowanego całym epizodem szczerych podziękowań. Wskoczyłam mu na plecy, a ten przeniósł mnie na kanapę.
-Wysiadka. – powiedział, zrzucając mnie na mebel. Nadał odpowiedni nastrój, wziął jedno z opakowań zawierających zimną słodycz i rozpoczął seans. Wielokrotnie romantyczne czy dramatyczne sceny przerywał ciętym dowcipem, na co wybuchałam niepohamowanym atakiem śmiechu, a w późniejszym czasie tak bardzo wciągnął mnie film, że zatykałam mu buzie poduszką. Genialnie udawał urażonego, co dawało mi satysfakcję. Skończyliśmy ostatnie pudełko lodów i zaczęliśmy oglądać drugą część. Wiedział, że jestem wielką fanką tej sagi, więc przestał zakłócać śledzone wątki. Nadszedł czas na trzecią i czwartą płytę. Nieznacznie zmęczona wtuliłam się w niego, a on objął mnie ramieniem. Przez kilka momentów, które uważałam za straszne pominęłam, wtulając się w jego tors i zasłaniając dłońmi oczy niczym małe dziecko. Może nie tyle, że się bałam, ale chciałam poczuć to, że tu jest, a to był jedyny sposób. W końcu przeszłam do planu prowokacyjnego, nie mogąc wytrzymać niezręcznej ciszy. Rozpoczęłam wydawać swoje opinie na temat zachowania lub budowy sylwetki bohaterów typu: `jakie romantyczne`, `jaka klata` i tym podobne.
-No nie. Patrz na to. Masz w 3D. – przemówił, podnosząc swoją koszulkę, ukazując zarysowany tors. Zaśmiałam się i przejechałam opuszkami palców po uwydatnionych mięśniach brzucha.
-Wygrałeś. 2:13 dla Ciebie. – skomentowałam, obserwując jego zirytowaną minę.
-HA HA HA! – zaśmiał się sztucznie, na co ja znów nie mogłam powstrzymać wybuchu śmiechu. W końcu sens filmowy dobiegł końca. Był już wczesny ranek.
-A co być zrobiła, gdybym był wampirem? – zaczął, bawiąc się moimi włosami.
-Niemożliwe. Jesteś ciepły. – odpowiedziałam, bardziej się w niego wtulając.
-No to wilkołakiem. – zaproponował obojętnie.
-A ja tam wolę mojego Louisa. – rzekłam, całując go serdecznie w policzek.
-Serio? – niemal krzyknął, odganiając moją senność.
-No tak. Jesteś zabawny, opiekuńczy, troskliwy. Przy Tobie wiem, że nic mi nie grozi, bo jesteś jedynym facetem na tej pieprzonej Ziemi, który mnie na zrani. – mówiłam, patrząc prosto w jego błękitne tęczówki. Pod wpływem zmęczenia nie kontrolowałam tego, co podpowiada mi moje serce. – Prawdziwy przyjaciel. – dodałam, gdy rozum na moment się ocknął.
-Przyjaciel? – czekał na potwierdzenie odrobinę zrezygnowany.
-Insynuujesz coś? – spojrzałam na niego podejrzliwie. Po krótkiej chwili toczenia z samym sobą zaciętej walki musnął moje usta. – To się nazywa prowokacja. – oburzyłam się, gdy szybko się odsunął w oczekiwaniu na moją reakcję. – Ale.. – dotknęłam palcem jego warg, dążących ponownie ku moim, by na moment je zatrzymać. – Obiecujesz, że nic między nami nie zmieni się na gorsze? – dopytywałam się w celu wewnętrznego uspokojenia.
-Tego nie mogę obiecać.. Będę o Ciebie jeszcze bardziej zazdrosny i będę wszędzie za Tobą łaził. Ale obiecuję, że będę w miarę możliwości poświęcał Ci tyle czasu, na ile zasługujesz; że nigdy nie dam Ci powodu do płaczu z mojego powodu oraz, że jutro będę kochał Cię jeszcze bardziej niż dzisiaj i mniej, niż pojutrze. – prowadził monolog, subtelnie łącząc słowa i ocierał przy tym łzy wzruszenia, spływające po policzku. Bezgraniczna miłość, jaką miał możliwość mi ofiarować, była wszystkim, co potrzebowałam. Zniknęły wszystkie troski i bandaże wcześniej opatrujące moje złamane serce, gdy namiętnym pocałunkiem przekazywał płynące od niego uczucie.
_____
jak widzicie dziś mam dla Was dwa imagine ;)
to jakby rekompensata za te dłuuugie nieobecności . przyznam się bez bicia, że naukę stawiam na jednym z wyższych szczebli no i tak to wychodzi ;/
po drugie serdecznie chciałabym podziękować za przekroczenie 10.000 wyświetleń! jejuu *___* nawet nie wiecie jakie to wysokie osiągnięcie dla kogoś takiego jak ja .. ;) dziękuję za wszystkie wyświetlenia, komentarze i w ogóle za wszystko . mówiłam Wam jak bardzo Was kocham? ;) ;*
a co do imagine`ów - jak Wam się podobają? ;)
z kim następny? ;) może Niall? ^^
p.s. widzieliście te video`a? jeden, dwa jak Wam się podobają? ;* jestem dumna z nich <3. 9 mln wyświetleń w 2 dni do LWWY? takie coś mogą osiągnąć tylko oni! ;)
ja osobiście odpływam przy każdym z nich i wciąż molestuję przyciski replay ;)
booskie. oba :)
OdpowiedzUsuńa będzie kontynuacja pierwszego? ;d drugiego też może być xd.
kocham <3 :D
Magda :D
Może nie udało mi się uchwycić nastrojów panujących w imaginach, bo czytając słuchałam Gangnam Style, to i tak coś z nich chwyciłam. Po pierwszym akapicie pierwszego imagina przestałam śpiewać pod nosem, a na zakończenie głowa mi już nie furgała we wszystkie strony. Czytając drugiego piosenka zdążyła się skończyć, ale byłam zbyt wciągnięta, aby włączyć ja od początku lub zmienić na tę poleconą przez ciebie. Tak, czy siak. Bardzo mi się podobają i czekam na więcej takich.
OdpowiedzUsuńzwiastun-raju.blogspot.com
o boże gangnam style xd
UsuńObydwa są fenomenalne ! Będzie następne cześć pierwszego ?
OdpowiedzUsuńNiech następny będzie z Niall'em, proszę :*
CUDEŃKA:) uwielbiam twoje imaginy i niech nawet do głowy Ci nie przychodzi porzucenie pisania bo się porycze:p uwielbiam Cię:)))) Ps. Dziękuje że zmieniłaś czciąke teraz czyta się extra:)
OdpowiedzUsuńŚwietne imaginy ;)
OdpowiedzUsuńhttp://my-imagines-one-direction.blogspot.com/
Oba są wspaniałe *.* piszesz wspaniale :)
OdpowiedzUsuńZajefajne takie inne ale wyjatkowe. Bardzo mi sie podoba jak piszesz . Piosenek juz sluchalam i caly czas slucha koniczy sie to wlanczam od nowa i tak w kolko. Masakra :)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciala poprosic aby nastepny imagin byl z naszy kochanym bladynkiem-Niallem lub Zaynem(niewiem czy dobrze napisalam ) Bardzo gorace pozdrowienia z Zyrzyna z okolic Pulaw w Lubelskiego
Wiolka :*** buziaziaczki
Chyba zostanę fanką twojego bloga...genialnie opisujesz sytuacje. Imaginy są po prostu świetne. Ann.
OdpowiedzUsuńpodobają mi się. Masz naprawdę wielki talent. Cieszę się żę mogłam to przeczytać ;]
OdpowiedzUsuńCudowne naprawdę
OdpowiedzUsuńCudowne naprawdę
OdpowiedzUsuńWow. super. świetnie piszesz! <3 Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńbooże jakie cudne <3
OdpowiedzUsuńwejdziesz i skomentujesz ? liczę , że Ci się spodoba i nawet zaobserwujesz :D : sameemistakess.blogspot.com/