<część I, część II, część III>
Myślałam, że był ciepłą, szczerą osobą. A on tak po prostu z premedytacją mnie oszukał. `Dobre intencje` ani trochę go nie usprawiedliwiają. Lepsza jest najgorsza prawda, niż najsłodsze kłamstwo. To drugie o wiele bardziej rani, gdy jak oliwa, wypłynie na wierzch. Ale mu nie chodziło o moje uczucia.. dbał o własny interes, o swoje dobre imię. A ja? Czy chociaż przez chwilę mnie kochał?
Oglądając album owinięty szalem wspomnień, pochłaniałam kolejne łyżki lodów czekoladowych, opróżniając w ten sposób całe opakowanie. Ogarnął mnie wszechobecny chłód. Moje serce zamarzło, zimna słodycz ochładzała moje ciało od środka, a mokre ubrania nadal wisiały na zziębniętej sylwetce. Postanowiłam się przebrać, zakładając ciepłe, zimowe spodnie; dużą, ocieplaną bluzę, do tego otulając się grubym kocem, uprzednio włączając wielominutowe video, na którym ja i Liam jesteśmy postaciami pierwszoplanowymi. W taki sposób nim się obejrzałam zużyłam całe opakowanie chusteczek higienicznych i spożyłam kolejną puszkę lodów. Wcale mi nie ulżyło. Kątem oka spojrzałam na leżący niedaleko alkohol. Przypomniałam sobie, że rozgrzewa. Czy ze mną sobie poradzi? Postanowiłam spróbować. Włączyłam ulubioną płytę Payne`a i konsumowałam kolejne kieliszki wina. Po upływie niewielkiej chwili przede mną stała pusta butelka. Jej sąsiadka aż wołała, bym się nią zajęła. Sięgnęłam po nią, wzięłam jedną z żyletek i ruszyłam do łazienki.
***
Po łyku wódki nabrałam odwagi i przejechałam ostrym narzędziem po rozpalonej ręce. Krew powoli wyciekała z rany, kapiąc na brodzik prysznica. Cios zadawany organizmowi przynosił wewnętrzne ukojenie. Przyjemne szczypanie, na którym się skupiłam wypełniało mnie rozkoszą i kazało zapomnieć o poprzednich uczuciach i wydarzeniach. Płyn skrzepł. Wewnętrzny głos prosił o więcej. Mózg prosił o więcej. Ja prosiłam o więcej. Kolejny procentowy napój wypełniał moje usta, a potem przełyk. Otrząsłam się z niesmaku i okaleczałam niczemu winną kończynę ponownie. Początkowo płytkie cięcia zamieniały się za każdym razem w coraz głębsze. Alkohol rozszerzał naczynia krwionośne, pozwalając wypłynąć większej ilości cieczy. Siedziałam prawie nieprzytomna, kiwająca się w różne strony we własnej krwi z opustoszałą `flaszką` w drżącej dłoni. Doszedł do moich uszu jakiś odgłos, krzyk, coś.. nie wiedziałam co. Przed oczami panowała ciemność, ogarnęła mnie nicość. Przestałam cokolwiek czuć. Odpłynęłam z nieznośnej rzeczywistości. Wpadłam w objęcia Morfeusza.
***
Ogromny ból przeszywał moją głowę na wylot. Najmniejszy szmer wymierzał cierpienie. Dotykałam własnego ciała, sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu; czy żyję. `Jestem w piekle?` - pytałam sama siebie,gdyż to wszystko wydawało się nieziemską torturą. Potargane włosy, podpuchnięte oczy, brudne, rozwichrzone ubranie, bandaże na rękach, lodowate palce, sine.. zaraz. Czekaj! Wróć. Bandaże na rękach? Uniosłam ociężałe powieki i spojrzałam na swoje ręce. Czerwone plamy na opatrunkach świadczyły o jednym : coś sobie zrobiłam. Starałam uspokoić myśli i zastanowić się, co działo się ze mną ostatnio. Gdy mi się to udało, zdałam sobie sprawę z tego, ze wolałam nie wiedzieć..
***
-[T.I.]? coś ty zrobiła? – usłyszałam głośne pretensje od znajomej osoby, rozwalające i odbijające się jak echo po pomieszczeniu.
-Ćśś ! – uciszyłam postać, siadającą obok mnie na łóżku. Włożyłam wiele sił w to, by się podeprzeć i usiąść w pozycji półleżącej. Rozejrzałam się po pokoju. Poznałam go. Następne zlustrowałam przymrużonymi oczyma męską sylwetkę. Horan. Opadłam na pościel, czego od razu pożałowałam. Wszystko dookoła zawirowało, huk rozrywał moje wnętrze, utrapienia ciąg dalszy. –Czego się czepiasz? – wycedziłam w miarę cicho przez zęby, przykrywając głowę poduszką.
-Liam tam leży, potrzebuje Cię, a Ty się tutaj upijasz i kaleczysz! – wymieniał z pretensjami blondyn. Jego szczęście, że nie mówił głośno, bo chyba zabiłabym go na miejscu. Zaraz, zaraz. Co powiedział? On mnie potrzebuje. Zaśmiałam się na cały głos, ubolewając nad przepełnionym męką ruchem.
-On mnie potrzebuje? Ciekawe w jaki sposób? Już mu się znudziła tamta brunetka? Nie martw się, zaraz sobie znajdzie jakąś inną dziwkę. – przedstawiłam fakty irytującym tonem.
-Czy ty jesteś taka głupia, czy tylko taką udajesz? – w miarę spokojnie wykrzyczał, jeżeli tak to można nazwać. Serio, zgłupiałam. O co mu do cholery chodziło?
-To mnie oświeć. – zaproponowałam, ciekawa jego odpowiedzi. Co on znów wymyślił? Przyrzekłam sobie nie ulec. Zero litości dla faceta, który mnie zranił.
-Jezu, dziewczyno! Przecież on cały czas Cię kocha! Naprawdę nie rozumiesz? – dopytywał się, patrząc na mnie jak na ostatnią idiotkę. Teraz chyba w stu procentach nią byłam. Pokiwałam przecząco i z uwagą czekałam na dalsze wytłumaczenia. – On po prostu chciał, żebyś była szczęśliwa. Żebyś nie musiała żyć z kaleką. Jak to określił. To wszystko wymyślił. Ten list, tę brunetkę. Nie wiesz, jak długo ćwiczył, żeby Cię okłamać. Chciał dla Ciebie jak najlepiej i doszedł do wniosku, którego nie podzielam, a mianowicie, że bez niego będzie Ci łatwiej, że nie potrzebujesz takiego ciężaru, jakim jest on. Muszę Ci dalej wymieniać? OKŁAMAŁ CIĘ! KOCHA CIĘ I POTRZEBUJE! – wydarł się. Teraz ból nie miał znaczenia. Niall nie wkładałby tyle emocji, by powiedzieć mi nieprawdę. Pełna pretensji do siebie, wstałam i szybko poszłam się przebrać, by jak najprędzej znaleźć się przy nim.
***
Przekroczyłam próg sali. Leżał na łóżku, wpatrując się w nasze zdjęcie. Bezszelestnie podeszłam do niego. Dotknęłam jego ramienia. Podniósł na mnie wzrok. Oczy przepełniły łzy.
-[T.I.].. Ale.. przecież… - jąkał się, próbując wyrazić to, co planował. Dołożyłam wskazujący palec do jego chłodnych ust na znak, by milczał.
-Wszystko wiem. Przepraszam, że byłam taką idiotką, że uwierzyłam w to.. zrozum, że Cię bezgranicznie kocham. I nie obchodzi mnie Twój stan zdrowotny. Uwiodłeś mnie tym, jakim człowiekiem jesteś tutaj. – przerwałam, drugą ręką dotykając jego serca. Splótł nasze place. Pochyliłam się, by namiętnie, aczkolwiek delikatnie musnąć jego wargi. Miałam nadzieję, że mi wybaczy. – Wszystkiego najlepszego. – dodałam, po czym do pomieszczenia wkroczyli nasi znajomi z prezentami, kwiatami, koszami słodyczy i owoców, z balonami. Moje serce topiło się, gdy ujrzałam jego szczery i cudowny uśmiech. Pociągnął mnie na łóżko i mocno przytulił.
-Ała. A myślałem, że przeżywam najgorsze urodziny mojego życia. Dziękuję, że jesteś. – wyszeptał mi do ucha, gdy pozostali śpiewali solenizantowi „Sto lat”. Spojrzałam na niego, a on na mnie.
-Poczułeś to? – pytałam z niedowierzaniem. Przytaknął.
____
no więc oto zakończenie Liam`a. spodziewaliście się tego, czy może zaskoczenie? :)
jeżeli Wam się nie podoba, to z góry przepraszam. pisałam to dzisiaj, a szkoła chyba wysysa mi mózg czy coś w tym rodzaju i cierpię na brak weny. ale dla Was się zmusiłam w celu podziękowania za przekroczenie 5,000 wyświetleń! BAAARDZO DZIĘKUJĘ ! <3. :)
no więc proszę o SZCZERE i najlepiej rozwinięte opinie. mam nadzieję, ze wszystko jest zrozumiałe.
3majcie kciuki, by napadł mnie atak weny. jeżeli to się stanie - jutro Zayn :) czy ktoś chciałby dedykację?
Meeega imagin ! Nie mogłam doczekać się tej części ;) Co prawda przypuszczałam, że Liam zrobił to dlatego, żeby nie być ciężarem... Jednak nie zmienia to faktu, że jestem zachwycona ;) Więcej takich ;*
OdpowiedzUsuńjak zawsze SUPER! ;D
OdpowiedzUsuńkoniec oznacza, że będzie chodził, tak? tak zrozumiałam xd.
chciałabym jeszcze jedną część, ale jeśli nie chcesz to nie ;)
czekam na Zayna, naszego Bad Boy'a <3
Magda :D
nie spodziewałam się tego :D
OdpowiedzUsuńgenialnie xx
Cudowny... <3 Kocham twoje imaginy..!
OdpowiedzUsuńA tak wgl to dosyc niespodziewane zakonczenie... myslalam zesie zabije on za nia i wgl xd Ale i tak jest genialny ! :3
wow,świetna historia,
OdpowiedzUsuńwspaniały styl pisania ;*
______________________________
zapraszam do nas, http://szalonepisarki-imaginy.blogspot.com/
byłabym baaardzo wdzięczna za pozostawienie po sb komentarza
pozdrawiam Harriet
super już nie moge się doczekać następnego:)
OdpowiedzUsuńJEEEEJU! CZEKAM NA NASTĘPNY! KOCHAM TWÓJ STYL PISANIA!
OdpowiedzUsuń