poniedziałek, 21 stycznia 2013

Imagine number 35 part I


Każdy marzy o sławie. Każdy, kto jej nie zaznał. A jeśli jej zaznał, dochodząc oraz osiągając wszystko, co tylko sobie wyśnił i nie ma jej dość, chcąc piąć się do góry - musi być zachłanny na pieniądze. Droga do niej nie jest usłana różami, tylko kamieniami i kłodami, ale sama ona ma kolczaste podłoże, gdy do niej dojdziemy. Albo zranisz, albo zostaniesz zraniony. Albo kupisz, albo zostaniesz kupiony. Nie jest łatwo. Wybierasz to lub to. Jesteś nad wozie lub pod wozem. Jesteś hot or not. Sama nie potrafiłabym dokonywać takich wyborów. Miałam zaufanego menagera, który pomagał mi w wielu sprawach. Właśnie. Użyłam dobrego czasu. MIAŁAM ZAUFANEGO MENAGERA. Dlaczego czas przeszły? Może dlatego, że przestałam mu ufać? Może dlatego, że robił wszystko dla 'dobra mojej sławy i kariery oraz swojego portfela', a nie 'dla mojego dobra'? To chyba wystarczające argumenty. Więc między innymi znosiłam nieprzespane noce, poświęcona uczeniu się scenariuszy czy układów tanecznych, wieczne podróże i długie rozstania z rodziną. Zwykle w takich bajeczkach bywa szczęśliwe zakończenie. Ale w tej sytuacji na nic takiego z początku się nie zanosiło. Dlaczego? Przesadził, przegiął, pogięło go...

*

-Znasz One Direction? - zapytał pewnego dnia, gdy poprosił o spotkanie w jego biurze.
-To chyba jakiś boysband, zgadza się? - niepewnie odpowiedziałam po krótkim zastanowieniu.
-Dokładnie. W jego skład wchodzi pięciu chłopców: Harry Styles, Louis Tomlinson, Zayn Malik, Liam Payne i Niall Horan. - wytłumaczył, a raczej rzekłabym: wyczytał z kartki.
-I co w związku z tym? - rzuciłam obojętnie i ziewnęłam ukradkiem. Jedyne o czym teraz marzyłam to dłuuuga kąpiel i wielogodzinny sen,a  nie odgadywanie dziwnych myśli meganera.
-Będzie cię interesował ten ostatni. - uciął, kładąc przede mną jego zdjęcie.
-Ten Niall Hor... Zaraz, zaraz. Jak to "będzie mnie interesował"?! - zbulwersowałam się, niemal zrywając się z fotela.
-Rozmawiałem z jego menagerami. Oboje potrzebujecie jeszcze większego rozgłosu. Więc dla obustronnych korzyści zostaniecie parą. Jego fani mogą stać się twoimi, a twoi - jego. - ciągnął naturalnie swoją gadkę, jakby oznajmiał codziennie, że ktoś, o kim tylko słyszałaś, ma zostać Twoim chłopakiem.
-Mam chodzić z kimś, kogo nie znam?! W tym momencie pan...
-To poznasz. - przerwał mi, bawiąc się rękoma.
-Zwalniam pana. - rzekłam podobnym tonem do jego.
-Po pierwsze mamy umowę, a po drugie nawet twoi najbliżsi  uznali, że mogłabyś kogoś poznać, bo nie masz przyjaciół. - dodał, rozkładając ręce, jakby chciał przekazać, że nie mam wyjścia.
-Marzy się panu, panie Smith! Nie będę okłamywała fanów ani nic udawała! - ucięłam krótko i ze złością kierowałam się ku wyjściu.
-Jesteś świetną aktorką. Dasz radę. Jutro o 15 bądź pod adresem, który wysłałem Ci na pocztę. - oznajmił, a ja trzasnęłam drzwiami i zdenerwowana ruszyłam do domu.

*

-Dzień dobry. Nazywam się John Smith, a to właśnie [T.I. i N.]. Przepraszamy za kilkuminutowe spóźnienie. - rzucił, gdy wchodziliśmy do jakiejś sali, przypominającej te konferencyjne, jakie zazwyczaj są w amerykańskich filmach.
-Dzień dobry. - rzekłam cicho i z nutą szorstkości w głosie.
-Witam. Bardzo miło, że przyszliście. - przywitał nas facet w średnim wieku i uśmiechnął się szeroko. - [T.I.], Niall - poznajcie się. - powiedział, kierując słowa w naszą stronę. - A pana, panie Smith zapraszam do sali obok. Omówimy szczegóły. - dorzucił, zachęcając ruchem dłoni mojego menagera do przejścia do pomieszczenia obok.
-Usiądź. - rzekł Niall, dotychczas stojący. Gdy spełniłam jego polecenie, zrobił to samo. Napiętą atmosferę można było kroić nożem czy jeść łyżkami.
-To Ty wymyśliłeś ten cały spisek? - zapytałam, patrząc prosto w jego błękitne oczy.
-Nie. Jestem tylko jego ofiarą tak, jak Ty. - odrzekł i wyraźnie zrobił się smutny. - Przepraszam, że zostałaś w to wciągnięta. - schował twarz w dłonie.
-Siedzimy w tym razem. - odparłam i spojrzałam w podłogę. 
-Kiedy ja się do tego nie nadaję! Nie potrafię udawać. - lamentował, a w jego oczach można było dostrzec roztargnienie i rozpacz.
-Będzie ok. Mam nadzieję. - ściszyłam głos.
-Nic o nas nie wiedzą. Ranią nas. - dodał, spoglądając na mnie. - Moglibyśmy zostać przyjaciółmi, a nie od razu parą... jesteś świetną aktorką i z pewnością to ci nie pasuje. Ten chory związek z kimś takim jak ja.. - dokończył i uderzał delikatnie palcami w blat stołu.
-Czyżby mój idol mnie lubił? - uśmiechnęłam się blado i podniosłam na niego wzrok.
-Jesteś fanką One Direction? - zapytał podekscytowany.
-Jeszcze nie, ale to można zmienić, prawda? Nie masz nic przeciw? - upewniłam się z szerokim uśmiechem, mając nadzieję, że nie zgasiłam jego entuzjazmu, który tak bardzo był mu do twarzy.
-A jeśli poznasz mnie i zmienisz zdanie? - zmartwił się.
-Nie mo...
-Widzę, że już się poznaliście. Mam nadzieję, że będzie nam się miło współpracowało. - rzucił jego menager, stojąc dumnie obok mojego, przerywając mi. Nie zorientowaliśmy się, kiedy oboje znaleźli się w pokoju.


_____________________________
witam Was po strasznie długiej przerwie. przepraszam. mam nadzieję, że nie 'zraziliście się' do tego bloga i to, co przed chwilą przeczytaliście, przypadnie Wam do gustu. chyba trochę wyszłam z wprawy.
zainteresowała Was pierwsza część i chcecie drugiej? jeśli tak - proszę o komentarz. to bardzo ważne!
mam ferie i siedzę w domu, więc chętnie uruchomię moją wyobraźnię i napiszę kolejną część, jeśli tylko zechcecie ;)

luv u all, Dżejn M. x

3 komentarze:

  1. Super. Kiedy kolejna część tego? <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ;* Z niecierpliwością czekam na 2 część. : )

    OdpowiedzUsuń

Proszę o zostawienie komentarza. Brak weryfikacji obrazkowej. Komentować może każdy (obejmuje to anonimowych użytkowników). Dziękuję :) x