Strony
▼
sobota, 22 września 2012
Imagines number 24-25
<włącz to>
„Drogi pamiÄ™tniku,
Czy aż tak wiele czasu musiało upłynąć, bym zrozumiała, iż trzeba cieszyć się każdą chwilą? Czy aż tak wiele musiało się zdarzyć, bym nauczyła się cieszyć każdym kolejnym dniem i wschodem słońca? Czy musiałam przeżyć z przymusu siedemnaście lat, by teraz nazwać to najlepszym czasem mojego życia? To życie, do którego żywiłam pogardę, mimo mojego podejścia i buntu wobec świata będę wspominać jako najpiękniejsze lata. Świadomość, iż niegdyś moim największym zmartwieniem było to, czy zdążę na ukochaną wieczorynkę; moim największym bogactwem był kuferek, w którego skład wchodziły urokliwe kamienie, własnoręcznie wykonane mapy skarbów, kapselki ulubionych napoi..; najgorszym przeżyciem ciągnięcie za uplecione przez mamę warkocze.. przyprawia mnie o uśmiech do własnych myśli. Zawsze będę pamiętać moją szkołę, którą przez te kilka lat pokochałam poprzez nienawiść i tych ludzi, za którymi nie przepadałam, a jednak obdarzyłam niemalejącą sympatią. Pierwszy dzień szkoły, pierwsza zła ocena, pierwsza miłość, pierwszy jej zawód, pierwsze przekleństwo, pierwsza impreza, pierwsze pożegnanie na wieki.. te wszystkie błahe sprawy są najpiękniejszą pamiątką, która ma swój kącik w sercu. Pozostaną wspomnienia. Ale na jak długo..? w końcu wyblakną jak czarna bluzka wyprana w niekorzystnej temperaturze. Potem znikną, a ja będę musiała żyć dalej. Jakby nie mając przeszłości.
Teraz bez oparcia rodziny, bez najbliższej przyjaciółki, bez kropli entuzjazmu rozpoczynam nowe życie w nieznanym miejscu tym powietrznym lotem. Tęsknota będzie niszczyć mnie od środka.. Tym razem będę zatrzymywać czas i łapać ulotne chwile jak motyle w siatki.
Bo ważne sÄ… też te chwile, których jeszcze nie znamy, prawda?”
Przyglądałam się tekstowi ułożonemu dzięki podpowiedzi serca. Analizowałam każdy wers, czy aby nie wkradł się jakiś błąd ortograficzny czy językowy.
-WzruszyÅ‚em siÄ™. Dobre. To opowiadanie jakieÅ›? – dobiegÅ‚ do mnie tuż przy moim uchu mÄ™ski gÅ‚os. Aż podskoczyÅ‚am ze strachu i odruchowo zamknęłam laptopa.
-Nikt CiÄ™ nie uczyÅ‚, że czyjejÅ› korespondencji siÄ™ nie czyta? – zwróciÅ‚am siÄ™ oburzona do podglÄ…dacza.
-Z formy wynika, że to urywek pamiÄ™tnika. – powiedziaÅ‚ ironicznie, zaciskajÄ…c na uÅ‚amki sekund malinowe usta.
-To nie zmienia postaci rzeczy. – dyskutowaÅ‚am zdenerwowana, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ jego czarodziejskim zielonym oczom. PosiadaÅ‚y magiÄ™, która sprawiaÅ‚a, iż moja zÅ‚ość minimalizowaÅ‚a siÄ™. Aczkolwiek należaÅ‚o mu siÄ™ wyjawienie pretensji.
-Fakt.. Mama mówiÅ‚a, że to nieÅ‚adnie. – stwierdziÅ‚, udajÄ…c zamyÅ›lonego, po czym wzruszyÅ‚ ramionami. WybuchnÄ™liÅ›my Å›miechem. – Harry. MiÅ‚o mi. – przedstawiÅ‚ siÄ™ kulturalnie, wyciÄ…gajÄ…c ku mnie dÅ‚oÅ„.
-[T.I.]. Mnie również. – odwzajemniÅ‚am gest, szczerze siÄ™ uÅ›miechajÄ…c. Znów zatopiÅ‚am siÄ™ w jego tÄ™czówkach, zapominajÄ…c o otaczajÄ…cym Å›wiecie.
-Wolne obok Ciebie? – zapytaÅ‚, wskazujÄ…c na miejsce po mojej prawej stronie.
-Jasne. – odpowiedziaÅ‚am z entuzjazmem.
-Pierwszy raz lecisz do Londynu? – zaczÄ…Å‚ rozmowÄ™, gdy już siedziaÅ‚ obok.
-Tak. – potwierdziÅ‚am trafność jego rozważaÅ„.
-To, co tam pisaÅ‚aÅ›..? – rozpoczÄ…Å‚, wskazujÄ…c na urzÄ…dzenie, które spoczywaÅ‚o na moich kolanach.
-Owszem, to moje osobiste zapiski. – przytaknęłam, posyÅ‚ajÄ…c udawany uÅ›miech.
-Czy coÅ› siÄ™ staÅ‚o? – dopytywaÅ‚ siÄ™ niczym detektyw majÄ…cy rozwikÅ‚ać jednÄ… z nierozwiÄ…zywalnych zagadek. Również w taki sposób na mnie patrzyÅ‚.
-DÅ‚uga historia. Zanudzi CiÄ™. – stwierdziÅ‚am, odwracajÄ…c gÅ‚owÄ™, by spojrzeć przez okrÄ…gÅ‚e okno na powietrzne przestworza.
-Jeżeli sÄ… dobre chÄ™ci, jest i czas. – zachÄ™caÅ‚, poprawiajÄ…c swoje urocze loki. UniosÅ‚am kÄ…ciki ust ku górze na widok owej czynnoÅ›ci, wypeÅ‚niajÄ…cej mnie od Å›rodka uczuciem bÅ‚ogoÅ›ci. UlegÅ‚am jego namowom i streÅ›ciÅ‚am swoje życie jak lekturÄ™. WÅ‚aÅ›ciwie jakby recenzjÄ™ scenariuszu niegodnego fatygi specjalistów. WysÅ‚uchaÅ‚ mnie z zainteresowaniem i na znak wsparcia splótÅ‚ nasze dÅ‚onie. W ciÄ…gu kilkunastu minut poznaÅ‚am tajniki jego osobowoÅ›ci od strony miÅ‚ego i troskliwego czÅ‚owieka. Bez dwóch zdaÅ„ wyróżniaÅ‚ siÄ™ z grupy nastolatków, bÄ™dÄ…cych w moim otoczeniu. MogÅ‚abym dÅ‚ugo wymyÅ›lać synonimy słów: życzliwy, serdeczny czy wyjÄ…tkowy. Z racji dÅ‚ugoÅ›ci czasu trwania naszej znajomoÅ›ci i tak nikt nie uwierzyÅ‚by w prawdziwość moich odczuć. MogÄ™ jedynie Was o tym zapewniać, a interpretacjÄ™ stworzycie sami. PodkreÅ›lam, iż ta dotyczÄ…ca dwulicowoÅ›ci jest nadzwyczaj niepoprawna.
Nadeszła pora na jego opowieści, udokumentowane filmikami, zdjęciami lub wiadomościami testowymi. Dopiero w tamtym momencie rozpoznałam w nim światową gwiazdę i poprosiłam o pamiątkowe zdjęcie, które nie było jednym z serii `takie tam wygłupy na pokładzie samolotu`. Podróż umiloną jego obecnością i żartami uprzykrzyła kluczowa scena zza szyby. W setną część sekundy zamiast wesołych iskierek, tańczących w moich oczach można było dostrzec te zwiastujące panikę i napad histerii. Szturchnęłam go i pokazałam widok mrożący krew w żyłach: palące się skrzydło maszyny. Uspokajana walczyłam, by nie zaalarmować pozostałych pasażerów, którzy tego nie zauważyli. W mig poinformowaliśmy o tym stewardessę, która pobiegła do kabiny pilotów. Już po kilku minutach usłyszeliśmy śmiertelny wyrok. Totalny chaos panujący na pokładzie był nie do opisania. Wbrew moim wyobrażeniom nie byłam jak pozostali, lecz jak zestarzała staruszka, poddająca się woli niebios, wtuliłam się w Harry`ego nucąc kilka starych piosenek. Apokalipsa opanowująca lot 156 zbliżała się nieubłaganie. Z pozytywnym nastawieniem na wieczną podróż, rozpoczynaliśmy kolejny rozdział w naszym życiu, nazwany `początkiem końca`.
<włącz to >
Niezliczone sztuki zużytych chusteczek higienicznych zalegały na ciepłym, miękkim dywanie jak i poza jego granicami. Gruby, mokry od hektolitrów łez koc okrywał drżące, mimo braku chłodnego powietrza ciało, odziane w stare dresy. skulona, kobieca sylwetka zajmowała jedynie dwie trzecie komfortowej kanapy. Przewagę ciemności w pomieszczeniu unicestwiło na moment ostre, samochodowe światło. Panującą wokół ciszę, wypełniającą co jakiś czas podciągnięcie nosem, przerwał odgłos klucza przekręcanego we frontowych drzwiach. Jasność przepełniła ponury pokój, ukazując charakter zaniedbanego i zabałaganionego.
-Tu jesteÅ›, [T.I.]. – dobiegÅ‚ do moich uszu donoÅ›ny, mÄ™ski gÅ‚os, wyrywajÄ…cy mnie z transu. Wzdrygnęłam i przeszÅ‚am do pozycji siedzÄ…cej.
-Louis? Co Ty tutaj robisz? – oczekiwaÅ‚am odpowiedzi na nurtujÄ…ce pytanie, przelatujÄ…ce przez mojÄ… gÅ‚owÄ™ na widok przyjaciela.
-MówiÅ‚aÅ›, że jesteÅ› chora, wiÄ™c przyjechaÅ‚em siÄ™ TobÄ… zająć. – stwierdziÅ‚, szczerzÄ…c siÄ™ w oczekiwaniu na oklaski czy sÅ‚owa wdziÄ™cznoÅ›ci.
-Å»e co? – zdziwiÅ‚am siÄ™ po przeanalizowaniu jego słów. – A tak. – potwierdziÅ‚am jego wypowiedź, teatralnie upiÄ™kszajÄ…c wymuszonym kaszlniÄ™ciem.
-Z racji tego, że nie okreÅ›liÅ‚aÅ›, na co jesteÅ› chora, mam coÅ› na kaszel, gorÄ…czkÄ™, przeciwzapalne.. – wymieniaÅ‚, wyjmujÄ…c po kolei kartoniki zawierajÄ…ce syropy czy pastylki z reklamówki, którÄ… poÅ‚ożyÅ‚ na Å‚awie. Uważnie przyglÄ…daÅ‚am siÄ™ każdemu jego ruchowi dochodzÄ…c do wniosku, że Å‚yknÄ…Å‚ mojÄ… historyjkÄ™. ZastanawiaÅ‚am siÄ™ jednak, jak wykrÄ™cić siÄ™ z jego nadopiekuÅ„czej terapii, by któreÅ› z lekarstw zastosowanych bez potrzeby nie zagroziÅ‚o mojemu zdrowiu. SpojrzaÅ‚ na mnie badawczym wzrokiem. Przytaknęłam, wymuszajÄ…c delikatny uÅ›miech. – A teraz tak na serio. – zaczÄ…Å‚, przerywajÄ…c czynność. ObróciÅ‚ siÄ™ o kilka stopni w mojÄ… stronÄ™, podparÅ‚ siÄ™ o bok i kontynuowaÅ‚. – Dobrze wiem, że jesteÅ› zdrowa. Jeżeli myÅ›laÅ‚aÅ›, że poÅ‚knÄ™ ten wkrÄ™t, to wiedz, że byÅ‚aÅ› w dużym bÅ‚Ä™dzie. A teraz gadaj, co jest, bo Ci nie odpuszczÄ™. – zagroziÅ‚, mierzÄ…c wrogo. CzuÅ‚am siÄ™ jak w jakimÅ› kryminale na przesÅ‚uchaniu, które miaÅ‚o zakoÅ„czyć siÄ™ bolesnymi torturami. WykazaÅ‚am zdezorientowanie i zdziwienie, że mnie przejrzaÅ‚. MiaÅ‚am problem, gdyż już nie miaÅ‚am szans go okÅ‚amać. – Dobra. Już wiem. On? – rzekÅ‚ sam do siebie, gdy nie usÅ‚yszaÅ‚ mojej odpowiedzi. – A wiÄ™c terapiÄ™ `smajl` czas rozpocząć. – zatarÅ‚ rÄ™ce na znak wypeÅ‚niajÄ…cej go ekscytacji. Wybuchnęłam Å›miechem, gdy z owej foliowej torby zaczÄ…Å‚ wyjmować lody czekoladowe.
-Tym zamierzasz leczyć chorÄ… osobÄ™? – zakpiÅ‚am z niego sarkastycznie.
-Faktycznie. To nie wszystko. – dodaÅ‚ po tym, jak go oÅ›wieciÅ‚o. W jego dÅ‚oni znalazÅ‚a siÄ™ pÅ‚yta DVD Sagi Zmierzch: „Zaćmienie”. PodniosÅ‚am jeden z kÄ…cików ust do góry.
-Teraz wszystko? – zaÅ‚ożyÅ‚am rÄ™ce na piersi, obdarzajÄ…c go ironicznym wyrazem twarzy. W ten chwili jednym ruchem rozsunÄ…Å‚ pÅ‚ytÄ™, ukazujÄ…cÄ… caÅ‚Ä… kolekcjÄ™ sagi. – To rozumiem. LecÄ™ po Å‚yżeczki. – rzuciÅ‚am, przeskakujÄ…c kanapÄ™ i dążąc po kuchni po wymienione przedmioty.
-Nie ma za co! – wydarÅ‚ siÄ™ za mnÄ…. BÅ‚yskawicznie wróciÅ‚am i rzuciÅ‚am siÄ™ na zaskoczonego Tomlinsona, podÅ‚Ä…czajÄ…cego kino domowe.
-DziÄ™kujÄ™! DziÄ™kujÄ™! DziÄ™kujÄ™! DziÄ™kujÄ™! – wykrzykiwaÅ‚am mu do ucha, przerywajÄ…c okazywanie wdziÄ™cznoÅ›ci na symboliczne skÅ‚adanie pocaÅ‚unków na policzkach. CaÅ‚kowicie zapomniaÅ‚am o fatalnym stanie psychicznym, które odeszÅ‚o w niepamięć.
-No aż takiej wdziÄ™cznoÅ›ci siÄ™ nie spodziewaÅ‚em. – udawaÅ‚ zszokowanego caÅ‚ym epizodem szczerych podziÄ™kowaÅ„. WskoczyÅ‚am mu na plecy, a ten przeniósÅ‚ mnie na kanapÄ™.
-Wysiadka. – powiedziaÅ‚, zrzucajÄ…c mnie na mebel. NadaÅ‚ odpowiedni nastrój, wziÄ…Å‚ jedno z opakowaÅ„ zawierajÄ…cych zimnÄ… sÅ‚odycz i rozpoczÄ…Å‚ seans. Wielokrotnie romantyczne czy dramatyczne sceny przerywaÅ‚ ciÄ™tym dowcipem, na co wybuchaÅ‚am niepohamowanym atakiem Å›miechu, a w późniejszym czasie tak bardzo wciÄ…gnÄ…Å‚ mnie film, że zatykaÅ‚am mu buzie poduszkÄ…. Genialnie udawaÅ‚ urażonego, co dawaÅ‚o mi satysfakcjÄ™. SkoÅ„czyliÅ›my ostatnie pudeÅ‚ko lodów i zaczÄ™liÅ›my oglÄ…dać drugÄ… część. WiedziaÅ‚, że jestem wielkÄ… fankÄ… tej sagi, wiÄ™c przestaÅ‚ zakłócać Å›ledzone wÄ…tki. NadszedÅ‚ czas na trzeciÄ… i czwartÄ… pÅ‚ytÄ™. Nieznacznie zmÄ™czona wtuliÅ‚am siÄ™ w niego, a on objÄ…Å‚ mnie ramieniem. Przez kilka momentów, które uważaÅ‚am za straszne pominęłam, wtulajÄ…c siÄ™ w jego tors i zasÅ‚aniajÄ…c dÅ‚oÅ„mi oczy niczym maÅ‚e dziecko. Może nie tyle, że siÄ™ baÅ‚am, ale chciaÅ‚am poczuć to, że tu jest, a to byÅ‚ jedyny sposób. W koÅ„cu przeszÅ‚am do planu prowokacyjnego, nie mogÄ…c wytrzymać niezrÄ™cznej ciszy. Rozpoczęłam wydawać swoje opinie na temat zachowania lub budowy sylwetki bohaterów typu: `jakie romantyczne`, `jaka klata` i tym podobne.
-No nie. Patrz na to. Masz w 3D. – przemówiÅ‚, podnoszÄ…c swojÄ… koszulkÄ™, ukazujÄ…c zarysowany tors. ZaÅ›miaÅ‚am siÄ™ i przejechaÅ‚am opuszkami palców po uwydatnionych mięśniach brzucha.
-WygraÅ‚eÅ›. 2:13 dla Ciebie. – skomentowaÅ‚am, obserwujÄ…c jego zirytowanÄ… minÄ™.
-HA HA HA! – zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ sztucznie, na co ja znów nie mogÅ‚am powstrzymać wybuchu Å›miechu. W koÅ„cu sens filmowy dobiegÅ‚ koÅ„ca. ByÅ‚ już wczesny ranek.
-A co być zrobiÅ‚a, gdybym byÅ‚ wampirem? – zaczÄ…Å‚, bawiÄ…c siÄ™ moimi wÅ‚osami.
-Niemożliwe. JesteÅ› ciepÅ‚y. – odpowiedziaÅ‚am, bardziej siÄ™ w niego wtulajÄ…c.
-No to wilkoÅ‚akiem. – zaproponowaÅ‚ obojÄ™tnie.
-A ja tam wolÄ™ mojego Louisa. – rzekÅ‚am, caÅ‚ujÄ…c go serdecznie w policzek.
-Serio? – niemal krzyknÄ…Å‚, odganiajÄ…c mojÄ… senność.
-No tak. JesteÅ› zabawny, opiekuÅ„czy, troskliwy. Przy Tobie wiem, że nic mi nie grozi, bo jesteÅ› jedynym facetem na tej pieprzonej Ziemi, który mnie na zrani. – mówiÅ‚am, patrzÄ…c prosto w jego bÅ‚Ä™kitne tÄ™czówki. Pod wpÅ‚ywem zmÄ™czenia nie kontrolowaÅ‚am tego, co podpowiada mi moje serce. – Prawdziwy przyjaciel. – dodaÅ‚am, gdy rozum na moment siÄ™ ocknÄ…Å‚.
-Przyjaciel? – czekaÅ‚ na potwierdzenie odrobinÄ™ zrezygnowany.
-Insynuujesz coÅ›? – spojrzaÅ‚am na niego podejrzliwie. Po krótkiej chwili toczenia z samym sobÄ… zaciÄ™tej walki musnÄ…Å‚ moje usta. – To siÄ™ nazywa prowokacja. – oburzyÅ‚am siÄ™, gdy szybko siÄ™ odsunÄ…Å‚ w oczekiwaniu na mojÄ… reakcjÄ™. – Ale.. – dotknęłam palcem jego warg, dążących ponownie ku moim, by na moment je zatrzymać. – Obiecujesz, że nic miÄ™dzy nami nie zmieni siÄ™ na gorsze? – dopytywaÅ‚am siÄ™ w celu wewnÄ™trznego uspokojenia.
-Tego nie mogÄ™ obiecać.. BÄ™dÄ™ o Ciebie jeszcze bardziej zazdrosny i bÄ™dÄ™ wszÄ™dzie za TobÄ… Å‚aziÅ‚. Ale obiecujÄ™, że bÄ™dÄ™ w miarÄ™ możliwoÅ›ci poÅ›wiÄ™caÅ‚ Ci tyle czasu, na ile zasÅ‚ugujesz; że nigdy nie dam Ci powodu do pÅ‚aczu z mojego powodu oraz, że jutro bÄ™dÄ™ kochaÅ‚ CiÄ™ jeszcze bardziej niż dzisiaj i mniej, niż pojutrze. – prowadziÅ‚ monolog, subtelnie Å‚Ä…czÄ…c sÅ‚owa i ocieraÅ‚ przy tym Å‚zy wzruszenia, spÅ‚ywajÄ…ce po policzku. Bezgraniczna miÅ‚ość, jakÄ… miaÅ‚ możliwość mi ofiarować, byÅ‚a wszystkim, co potrzebowaÅ‚am. Zniknęły wszystkie troski i bandaże wczeÅ›niej opatrujÄ…ce moje zÅ‚amane serce, gdy namiÄ™tnym pocaÅ‚unkiem przekazywaÅ‚ pÅ‚ynÄ…ce od niego uczucie.
_____
jak widzicie dziÅ› mam dla Was dwa imagine ;)
to jakby rekompensata za te dłuuugie nieobecności . przyznam się bez bicia, że naukę stawiam na jednym z wyższych szczebli no i tak to wychodzi ;/
po drugie serdecznie chciałabym podziękować za przekroczenie 10.000 wyświetleń! jejuu *___* nawet nie wiecie jakie to wysokie osiągnięcie dla kogoś takiego jak ja .. ;) dziękuję za wszystkie wyświetlenia, komentarze i w ogóle za wszystko . mówiłam Wam jak bardzo Was kocham? ;) ;*
a co do imagine`ów - jak Wam się podobają? ;)
z kim następny? ;) może Niall? ^^
p.s. widzieliście te video`a? jeden, dwa jak Wam się podobają? ;* jestem dumna z nich <3. 9 mln wyświetleń w 2 dni do LWWY? takie coś mogą osiągnąć tylko oni! ;)
ja osobiście odpływam przy każdym z nich i wciąż molestuję przyciski replay ;)
booskie. oba :)
OdpowiedzUsuńa będzie kontynuacja pierwszego? ;d drugiego też może być xd.
kocham <3 :D
Magda :D
Może nie udało mi się uchwycić nastrojów panujących w imaginach, bo czytając słuchałam Gangnam Style, to i tak coś z nich chwyciłam. Po pierwszym akapicie pierwszego imagina przestałam śpiewać pod nosem, a na zakończenie głowa mi już nie furgała we wszystkie strony. Czytając drugiego piosenka zdążyła się skończyć, ale byłam zbyt wciągnięta, aby włączyć ja od początku lub zmienić na tę poleconą przez ciebie. Tak, czy siak. Bardzo mi się podobają i czekam na więcej takich.
OdpowiedzUsuńzwiastun-raju.blogspot.com
o boże gangnam style xd
UsuńObydwa są fenomenalne ! Będzie następne cześć pierwszego ?
OdpowiedzUsuńNiech następny będzie z Niall'em, proszę :*
CUDEŃKA:) uwielbiam twoje imaginy i niech nawet do głowy Ci nie przychodzi porzucenie pisania bo się porycze:p uwielbiam Cię:)))) Ps. Dziękuje że zmieniłaś czciąke teraz czyta się extra:)
OdpowiedzUsuńŚwietne imaginy ;)
OdpowiedzUsuńhttp://my-imagines-one-direction.blogspot.com/
Oba są wspaniałe *.* piszesz wspaniale :)
OdpowiedzUsuńZajefajne takie inne ale wyjatkowe. Bardzo mi sie podoba jak piszesz . Piosenek juz sluchalam i caly czas slucha koniczy sie to wlanczam od nowa i tak w kolko. Masakra :)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciala poprosic aby nastepny imagin byl z naszy kochanym bladynkiem-Niallem lub Zaynem(niewiem czy dobrze napisalam ) Bardzo gorace pozdrowienia z Zyrzyna z okolic Pulaw w Lubelskiego
Wiolka :*** buziaziaczki
Chyba zostanę fanką twojego bloga...genialnie opisujesz sytuacje. Imaginy są po prostu świetne. Ann.
OdpowiedzUsuńpodobają mi się. Masz naprawdę wielki talent. Cieszę się żę mogłam to przeczytać ;]
OdpowiedzUsuńCudowne naprawdę
OdpowiedzUsuńCudowne naprawdę
OdpowiedzUsuńWow. super. świetnie piszesz! <3 Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńbooże jakie cudne <3
OdpowiedzUsuńwejdziesz i skomentujesz ? liczę , że Ci się spodoba i nawet zaobserwujesz :D : sameemistakess.blogspot.com/