Strony
▼
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
# 4. `Dziękuję, że jesteś` część 1.
<piosenka, przy której to pisałam:)>
„Trzeba coś stracić, by to docenić, żeby odzyskać, trzeba się zmienić” – święta prawda. Dlaczego nie doceniamy tego, co mamy? Czasem jest za późno, by się zmienić. W jakich sytuacjach? Na przykład, kiedy w `grę` wchodzi śmierć. Nie oceniamy bliskości, miłości i obecności człowieka, dopóki go nie zabraknie. Łudzimy się, że tak nie jest. A jednak. Kiedy owy człowiek żyje jest taki `zwyczajny`. Czasem niechętnie z nim rozmawiamy, bo tłumaczymy się, że nie mamy z nim tematów. Niechętnie spędzamy z nim czas, ponieważ nie mamy co robić. Lecz gdy nagle go zabraknie, gdy odejdzie na zawsze, znajdujemy milion czynności, które moglibyśmy z nim wykonać i jeszcze więcej słów, które chcielibyśmy mu przekazać, a także równie dużo tematów, o których chcielibyśmy z nim porozmawiać. Owszem, dziwne. Ale my jesteśmy tylko ludźmi, którzy naiwnie popełniają błędy, które nie zawsze potrafią naprawić, zanim będzie za późno. Wydaje się, że na zawsze pozostanie pustka po tej osobie w naszym sercu. I rzeczywiście. Nasze serce już zawsze potem będzie tęskniło. Wiecznie tęskniło. Żaden człowiek NIGDY nie zastąpi innego człowieka choćby nie wiem jak się starał. Nigdy. Zawsze może próbować, ale to już nie będzie to samo. Zawsze i na zawsze utrata będzie bardzo bolała, chociaż z czasem przyzwyczaimy się do bólu. Jednakże i tak będzie odczuwalny. Coraz mniej będziemy wspominać, ale nigdy nie zapomnimy choćbyśmy chcieli. Często będą leciały nam łzy, które z czasem będziemy potrafili powstrzymać. Znajdziemy ukojenie. Nie zawsze w nałogach. Pomogą nam życzliwe osoby, które nas otaczają. Dzięki nim nasz stan ducha ulegnie zmianie w pozytywnym tych słów znaczeniu. Skąd to wiem? Z własnego doświadczenia. Straciłam kogoś, kto okazał mi się bliższy, niż myślałam. I otoczyli mnie kochający ludzie, którzy zawsze byli przy mnie i wspierali. Czułam się bezpieczna i mimo tragedii – szczęśliwa. To idiotyczne, ale przysięgam, że tak było. Lecz potem… momencik. Zacznę od początku…
***
Telefon spadł na podłogę i z hukiem rozpadł się na kilka części. Łzy mimowolnie popłynęły po moich pokrytym różem policzkach, zostawiając po sobie czarny ślad od tuszu i kredki do oczu. Usta zaczęły drżeć, wydając dziwne dźwięki, do których trudno znaleźć odpowiednik wyrazów dźwiękonaśladowczych. Przestałam panować nad moim ciałem i bezwładnie opadłam na kanapę, która na szczęście spoczywała tuż za mną. Schowałam głowę w dłoniach, lekko pochyliłam się, opierając łokcie na kolanach i płakałam. Strumień łez płynął, robiąc zabarwioną kałużę na panelach. Do salonu wpadł przerażony Liam, mocno mnie przytulił, siadając obok i początkowo o nic nie pytał. Czule całował i gładził moje jasnobrązowe włosy, próbując mnie uspokoić. Doskonale wiedział, że jego pocałunki i zamknięcie mnie w swych silnych ramionach dobrze na mnie działają, dodając otuchy i uspokajając.
Świetnie wyczuł moment, w którym minął pierwszy szok i wrócił mi głos. Wskazówką było to, że ucichł mój szloch. Wydawało się, że łzy, które miały wylać się, spełniły swoją powinność. Oderwał moją głowę z brudnych od kosmetyków rąk i podniósł na wysokość jego głowy. Wpatrywał się głęboko czekoladowymi tęczówkami, z których przebijała troska i współczucie, w moje zaszklone, pełne bólu oczy.
- Dziadek – rzekłam, po czym znów ogarnął mnie atak płaczu. To słowo wystarczyło, by wiedział to, co powiedziała mi pielęgniarka, dzwoniąca ze szpitala. Znów mocno mnie przytulił. Tym razem głowę położyłam na jego ramieniu. Nie przejęłam się tym, że mogłam mu poplamić biały T-shirt. On też nie. Poczułam łzę na moim ramieniu, która nie należała do mnie. To była jego łza. Doskonale znał mojego kochanego staruszka i bardzo go lubił. Z wzajemnością. Milczenie i chwile rozpaczy przerwał nam dźwięk jego telefonu. Szybkim ruchem wyciągnął go z kieszeni dresowych, siwych spodni, by sprawdzić, kto dzwoni. Odebrał.
- Tak? – zapytał cichym, z nutką drżenia głosem. Wsłuchiwał się w słowa rozmówcy.
- Będę za pół godziny – wypowiedział i zakończył rozmowę. – Trzeba jechać do szpitala. Chcesz zostać w domu, czy wolisz jechać? – szeptał mi do ucha.
-Jadę z Tobą.
Oderwałam się od jego ramienia i pocałowałam w usta.
-Dziękuję… za wszystko…
-Kocham Cię – uzyskałam odpowiedź.
Zerwaliśmy się z kanapy. Liam popędził zmienić podkoszulek, który zaczął ściągać w drodze do garderoby. Ja natomiast poszłam ogarnąć moją twarz, gdyż schludny ubiór, w którego skład wchodziła długa, granatowa tunika, wzorzyste legginsy i conversy były ok. Weszłam do łazienki, ostrożnie naciskając na klamkę, by jej nie pobrudzić. Gdy ujrzałam siebie w lustrze, po prostu się przeraziłam. Oczy podpuchnięte i czerwone od płaczu, kontrastowały z bladą cerą, na której widniały resztki mascary i kredki. Szybkim ruchem sięgnęłam po płyn do demakijażu, strącając ulubione perfumy Payne`a, których flakonik rozbił się na dość duże części. Chciałam je szybo pozbierać, ale dość głęboko się skaleczyłam gdyż moje dłonie nadal drżały. Usiadłam na kolanach w kałuży perfum i zaniosłam się płaczem, wyciągając szkło i obserwowałam łączącą się krew ze środkiem zapachowym. Nawet nie zauważyłam, kiedy On znalazł się obok mnie. Wziął mnie na ręce i przeniósł pod ścianę, z dala od szkieł.
-Przepraszam. Ja je odkupię. Obiecuję. – wydusiłam przez łzy.
-Nie szkodzi. Nie przejmuj się tym. Pokaż dłoń. Uhh.. Paskudna rana. Czekaj chwilkę. – mówił, zachowując spokój. Pocałował mnie w czoło i udał się po apteczkę. Wrócił i delikatnie opatrzył skaleczenie. Z zainteresowaniem przyglądałam się jego jakże przemyślanym i opanowanym ruchom, nadal nie mogąc powstrzymać łez i drżenia. Ponownie opuścił pomieszczenie i przybył z czarnym T-shirtem, czarnymi jeansami, beżowym, ciepłym sweterkiem i balerinami.
-W tym będzie Ci wygodnie. – rzekł, kładąc ubrania na wannę, niedaleko której siedziałam. – Dasz radę? Jeżeli chcesz, to pojadę sam. Nie chcę Cię zaciągać w takim stanie… - dodał troskliwie.
-Nie, ja chcę jechać. Ja muszę. Daj mi chwilkę. Ja… ja się uspokoję i ogarnę. 5 minut. – powiedziałam, próbując powstrzymać słone krople i ustatkować drgające ciało i głos.
-Jesteś bardzo silna. Kocham Cię.
Po raz -sty złożył pocałunek na moim czole, po czym pomógł mi wstać, podał kosmetyki i gadżety, dzięki którym mogłam pozbyć się niechcianego makijażu i wyszedł. Gdy wrócił, wyglądałam już całkiem ok. Aczkolwiek wciąż uparcie walczyłam, by osiągnąć spokój.
-Już? – zapytał. Przytaknęłam. Podszedł do mnie i zamknął w objęciach.
-Na pewno chcesz jechać? – wyszeptał, kładąc nacisk na słowa `na pewno` .
-Tak . – odrzekłam stanowczo.
-Jak będziesz chciała, to możesz zostać w samochodzie. Pewnie trzeba załatwić jakieś formalności, czy coś.
-Dam radę – przekonywałam go.
-Jesteś dzielna, wiesz? – spytał patrząc mi głęboko w oczy.
-Nie. Ja tak muszę. Ale dziękuję Ci. Dziękuję, że jesteś.
Wysiliłam się na lekki uśmiech. Nasze usta spotkały się w pocałunku. Złapał mnie mocno za rękę, zamknął apartament i wsiedliśmy do samochodu, który uprzednio wyprowadził.
***
Podczas drogi do szpitala wpatrywałam się w słońce, które właśnie opuszczało niebo.
Nadawało różowo-fioletowo-pomarańczowe barwy pojedynczym obłokom. Miało ono rozpocząć dzień na drugiej półkuli, a na tej, na której się znajdowałam zakończyć happy end`em lub, jak w moim przypadku, kiepskim finałem tragedii, która miała jeszcze trwać. Cały czas po głowie chodziły mi słowa salowej `(…) Pani dziadek nie żyje …`. Dalszych słów nie słyszałam, gdyż upadł mi telefon. Łzy napłynęły do moich oczu, uprzednio kryjąc się. Liam złapał mnie za rękę i posłał troskliwy uśmiech. Czułam bijące od niego ciepło, które dodawało mi otuchy. Wiedział, że najlepszym wyjściem jest milczenie. Że cały trwający szok minie i wtedy będę gotowa na rozmowy i wyżalenia. Znał mnie bardzo dobrze. Czasem nawet lepiej, niż ja sama siebie..
_____________
na życzenie jest Liam :)
obiecuję, że druga część nie będzie monotonna :) x
bardzo proszę o komentarze. nie wiem, czy Wam się podobają i wgl. jeżeli będzie (przynajmniej) 5 komentarzy, zabiorę się za II część jak najszybciej . proszę <3. dla Was to minuta, a dla mnie znaczy to baaaardzo wiele ♥
pojawiły się też 2 nowe ankiety. proszę o odpowiedzi .
xoxo ;*
Super. Czekam na ciąg dalszy ;*
OdpowiedzUsuńŁał <3 Wielbie i czekam <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy jak do tej pory według mnie! I z moim Liam'em <333 Pierwsza część przypomniała mi o moim niedawno zmarłym dziadku, a tu się okazało, że cała reszta pasuje do sytuacji :))) Czekam na więcej:*
OdpowiedzUsuńO łał masz talent ! świetne !Pisz następne !
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam więc chciałaby sie dowiedzieć jakie są wasze opinie w komentarzach. zapraszam do mnie . ;DD
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com
Wow piękne masz talent :)
OdpowiedzUsuń